Wszystko zaczęło się od tego jak kiedyś mój mąż wrócił ze sklepu z zakupami i przyniósł mi szpulę nici i zapytał czy mi się to przyda i czy coś z tego wykombinuję.
Siedziałam i myślałam co by tu zrobić z niego. Piękny bawełniany w naturalnym kolorze ecri, gruby sznurek. Wzięłam szydełko do ręki dość grube, znalazłam prosty wzór na serduszko i do pracy!
Robótki przybywało stosunkowo dużo i szybko, co mnie cieszyło i z każdym oczkiem coraz bardziej mi się podobała ta zabawa! Tylko bolały ręce... Sznurek jest gruby i do tego twardy, bez poślizgu i się średnio naddaje. Ale co tam, robiłam do końca.
Pierwsze serduszko wyszło koślawe i nie równe, ale spodobało mi się, więc robiłam kolejne i kolejne, a one robiły się coraz ładniejsze. Narobiłam tych serduszek ze trzydzieści, po to, aby poćwiczyć rękę, bo ta przygoda zaczęła mi się podobać i wcale nie miałam zamiaru przestać robić, a wręcz przeciwnie, już w głowie powstawały kolejne wzory. Tak oto powstały podkładki pod kubek w kształcie serduszka, okrągłe podkładki pod filiżankę, podkładki pod talerz obiadowy i jeszcze pudełko do chusteczek. I tak oto powstała kolekcja wyrobów ze zwykłego sznurka.
Zobaczcie i Wy kochani, czy warto było poświęcić parę chwil, aby powstały te grube, pełne uroku rustykalne koronki. Ja jestem zadowolona, że powstało coś z niczego.
Pozdrawiam i zapraszam do kolejnych wpisów.